Parafia Podwyższenia
Krzyża Świętego
w Przegędzy

Aktualności
Ogłoszenia parafialne
Intencje mszalne
Transmisja na żywo
Cmentarz parafialny

Aktualności z Archidiecezji Katowickiej

25-07-2024
Z przykrością zawiadamiamy, że w wieku 87 lat, w 65. roku kapłaństwa, zmarł śp. ks. Bernard Rottau (rocznik święceń 1960), emerytowany proboszcz parafii św. Antoniego z Padwy w Katowicach-Dąbrówce Małej.
Z przykrością zawiadamiamy, że w wieku 87 lat, w 65. roku kapłaństwa, zmarł śp. ks. Bernard Rottau (rocznik święceń 1960), emerytowany proboszcz parafii św. Antoniego z Padwy w Katowicach-Dąbrówce Małej.
20-07-2024
Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. i wygłosił homilię podczas 26. Ogólnopolskiego Spotkania Rodziny Szkaplerznej w Czernej.
Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. i wygłosił homilię podczas 26. Ogólnopolskiego Spotkania Rodziny Szkaplerznej w Czernej.
14-07-2024
Pszczelarze z archidiecezji katowickiej spotkali się na Mszy św. polowej na polanie Hamerla w Lesie Murckowskim.
Abp Adrian Galbas uczestnicząc w corocznym spotkaniu i Mszy św. plenerowej śląskich pszczelarzy, podziękował im za ich obecność i przypomniał, że w Piśmie Świętym pszczoła jest wielokrotnie wspominana. – Wychwalana jest jej pracowitość oraz słodycz miodu. “Mała jest pszczoła wśród latających stworzeń, lecz owoc jej ma pierwszeństwo pośród słodyczy” (Syr 11,3), powie Księga Syracha. Ziemia Obiecana określana jest w Biblii jako ta, z której płynie mleko i miód, co dla ludów pustynnych było jasnym przekazem: jest to ziemia bogata, obfita i hojna (por. Pwt 27,3). Pszczoła znalazła także zaszczytne miejsce liturgii Kościoła i to w jednym z najbardziej wzniosłych jej momentów, gdy w czasie Liturgii Wigilii Paschalnej, śpiewając Exultet czyli Orędzie Wielkanocne, Kościół wspomina pracowitą pszczołę, która wydała strugi wosku, którymi “karmi się” płomień wielkanocnej świecy, symbolizującej Chrystusa – wymieniał. Wzrastamy w świętości Nawiązując do niedzielnej Liturgii Słowa, metropolita katowicki przypomniał, że powołaniem każdego człowieka jest bycie świętym. – Ono jest realizowane w konkretnych powołaniach stanowych: w powołaniu do małżeństwa, do kapłaństwa, do życia zakonnego, czy do życia w pojedynkę. Ale te, w oderwaniu od powołania do świętości, będą mordęgą, często ponad ludzkie siły. Powołanie do świętości realizujemy także w powołaniach zawodowych. Ludzie to świetnie wyczuwają, mówiąc, że to jest lekarz z powołania, a ten adwokat minął się z powołaniem. Mając do czegoś powołanie, robimy to z pasją, z radością, kompetentnie i wytrwale, chcemy swoją pracę wykonywać jak najlepiej, zwłaszcza jako chrześcijanie. Wszystko czego się tkniemy chcemy, by było wysokich lotów, wiedząc, że w ten sposób nie tylko zarabiamy pieniądze, ale dajemy także świadectwo o naszej wierze i wzrastamy w świętości – zauważył abp Galbas. Metropolita zwrócił także uwagę na jednego z bohaterów Liturgii Słowa – proroka Amosa, który „by z pewnością was – pszczelarzy – dobrze rozumiał”. – Bycie prorokiem było powołaniem, które rozpoznał, którego nie za bardzo rozumiał, było wykonywane trochę „po godzinach”, jak hobby, ale wykonywane z niezwykłą kompetencją – przypomniał abp Galbas. Amos był również zawodowym nacinaczem sykomor. – Taki ktoś musiał w odpowiednim czasie naciąć szypułki owoców sykomory, by przyspieszyć ich dojrzewanie i zapewnić odpowiedni smak. Wymagało to przede wszystkim trzech cech: fachowości, cierpliwości i wyczucia czasu. Jeśli naciąłby sykomorę nieumiejętnie, po partacku, w niewłaściwym miejscu, jeśli zrobiłby to za wcześnie albo za późno, owoce by się zmarnowały. Podobnie, jeśli chciałby natychmiast widzieć efekt swojej pracy – popadłby w smutek, bo jego praca z początku nie wydaje żadnych owoców, a dopiero z czasem widać jej efekty, jeśli jest dobrze przeprowadzona. Czyż nie podobnych umiejętności wymaga praca z pszczołami: fachowości, cierpliwości i wyczucia czasu – zastanawiał się kaznodzieja. Rodzaj pychy Abp Adrian Galbas przypomniał także zebranym, że każdy człowiek jest powołany nie tylko do działania, ale także odpoczynku, a pierwszym, który odpoczął był Bóg. – Człowiek, który nie odpoczywa, biegnie od sprawy do sprawy, od roboty do roboty, coraz słabiej widzi sens tego co robi, coraz trudniej znaleźć mu też w tym radość. W ucieczce od odpoczywania, w pracocholiźmie jest też jakiś rodzaj pychy. Pyszni są ludzie, którzy sobie i innym, z dziwną złością w oczach, wmawiają, że nie mogą ani na chwilę wypuścić z własnych rąk steru codziennych obowiązków, bo – gdyby to zrobili – natychmiast i niechybnie cały okręt roztrzaskałby się o bezlitosne skały brutalnego życia. Właśnie takie gadanie podszyte jest brzydką pychą i możnowładczym przekonaniem o własnej niezastępowalności oraz strachem, że a nuż się okaże, że beze mnie inni zrobili to lepiej niż ze mną – mówił. Na koniec abp Galbas złożył pszczelarzom życzenia, cytując wiersz Marii Konopnickiej „Pszczoły”: „Ej, nie płonne nasze poty, Ej, nie gorzkie plony pól, Póki rój ten szczerozłoty Miody życia niesie w ul (...)"
12-07-2024
Abp Adrian J. Galbas SAC przekazuje kondolencje rodzinie zmarłego górnika KWK Rydułtowy i modli się za wszystkich poszkodowanych.
Abp Adrian J. Galbas SAC przekazuje kondolencje rodzinie zmarłego górnika KWK Rydułtowy i modli się za wszystkich poszkodowanych.
07-07-2024
Homilia abp. Adriana Galbasa, wygłoszona 7 czerwca w Raszczycach podczas Eucharystii z okazji 750. rocznicy powstania miejscowości.
O Odrzuceniu! O odrzuceniu jest dzisiejsze Słowo Boże.
06-07-2024
Homilia abp. Adriana Galbasa wygłoszona 6 czerwca na Jasnej Górze podczas 59. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Apostolstwa Chorych.
Siostry i Bracia, chciałbym was wszystkich bardzo serdecznie pozdrowić. Was, obecnych tu w jasnogóskim sanktuarium, jak i tych, którzy łączą się teraz z nami za pośrednictwem mediów. Cieszę się, że po raz kolejny mogę uczestniczyć w pielgrzymce Apostolstwa Chorych. Dziękuję Panu Bogu za tę wspaniałą wspólnotę, która od lat pomaga cierpiącym znosić ciężar choroby i cierpienia, wkłada wielki kapitał do duchowego skarbca Kościoła, jest wspólnotą opartą o szczególnie głęboką więź, jaką jest współudział w cierpieniu. Jest wreszcie niezwykle skutecznym sposobem ewangelizacji świata, bo członkowie Apostolstwa Chorych są szczególnie wiarygodnymi świadkami Ewangelii. Są dla mnie, a chyba i nie tylko dla mnie świadkami nadziei. A nadzieja to jest skarb bezcenny. Najgorszy w cierpieniu nie jest bowiem ból. Ból można uśmierzyć. Najgorsza jest beznadzieja. W cierpieniu, nie tylko obecna chwila, ale całe dotychczasowe życie wydaje się być bez sensu. Bez sensu zdaje się być nie tylko teraźniejszość, ale także przeszłość i przyszłość. Wszystko. Po co był cały dotychczasowy wysiłek mojego życia, nauka, praca, wychowywanie dzieci, po co były wszystkie  życiowe starania i trudy, skoro teraz całość sprowadza się do inwalidzkiego wózka, łóżka, kabli z kroplówkami. Skoro nie mogę sam usiąść, sam się wykąpać, zjeść i wysikać. Wciąż muszę być zdany i zdana na innych. Jak łatwo wtedy dojść do wniosku, że życie jest  jak mecz piłkarski, o którym z góry wiadomo, że został przegrany. Cały wysiłek walki nie zmieni końcowego wyniku i pewnej klęski. W cierpieniu, w którym nie ma nadziei wszystko staje się gorzkie, pogmatwane, odwrócone do góry nogami. Wszystko co dotychczas wydawało się być obiecujące i  pełne sensu, jest rozkołysane, trzęsie się, a w końcu wali jak przysłowiowy domek z kart. Sprzyja temu ogólny stan człowieka, który zwykle idzie od smutku do beznadziei. Najpierw jest smutek, który rodzi przygnębienie. Przygnębienie prowadzi do zgorzknienia, zgorzknienie do rozczarowania, rozczarowanie do rozpaczy, a rozpacz do całkowitej utraty nadziei, poczucia sensu i celu. „Istnieje pewien typ rezygnacji, mówi Emmanuel Mounier, który sprawia, że twoje życie jakby gaśnie i stajesz się obojętny na wydarzenia”. Nie dotyczy to tylko cierpienia fizycznego. Atak choroby nie jest jedynym atakiem jaki spotyka nas w życiu. Jest nim przecież  także umieranie kogoś bliskiego, świadomość stopniowego ubytku własnych sił fizycznych, upokorzenie w pracy, zawód w miłości, zdrada ze strony przyjaciela. Lista jest długa. Każdy może dopisać  bardzo osobiste jej elementy… Dla człowieka wierzącego modlitwa wydaje się być wtedy martwa, wiara bezsensowna, chodzenie za Chrystusem – chodzeniem bez celu i bez światła. Drodzy Chorzy, Członkowie Apostolstwa Chorych, dziekuję wam bardzo za to, że w swoim cierpieniu jesteście świadkami nadziei, co pokazujecie swoim sposobem przeżywania cierpienia. Nie, nie mówicie, że cierpienie jest w porządku, że cieszycie sie, że możecie cierpieć, bo to było by sztuczne, masochistyczne i nieprzekonujace, jak radość narkomana. Wy mówicie: cierpienie jest złem. Męczy nas ból i męczy przeżycie bezradności, ale chcemy także ten wymiar i ten moment w naszym życiu przeżyć, nadając mu sens, wierząc, że on przyniesie ostatecznie dobro nam, naszym najbliższym, Kościołowi i światu. Chcemy także w tym co teraz przeżywamy i co jest dla nas trudne, wznieś oczy wyżej, spojrzeć w stronę tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus (por. Kol 3,2). Nie szukamy sensów i zabezpieczeń jedynie na ziemi. Patrzymy w kierunku Oblubieńca i w kierunku wesela, które – czego jesteśmy pewni - nastąpi kiedyś, gdy Chrystus stanie się wszystkim we wszystkich (por. 1 Kor 15,24). Jako członkowie Apostolstwa Chorych powtarzacie trzy słowa, które są jakby warunkiem przynależności do tej wspólnoty. Słowa są trudne. Nie można ich od nikogo wymagać, dlatego też nie można do wspólnoty nikogo zapisać. Nie można nawet szczególnie nalegać, by ktoś to zrobił. To musi być indywidualna decyzja każdego. Te trzy słowa, a jeszcze bardziej trzy postawy, które się za nimi kryją muszą być osobiste. Można je wypowiedzieć jedynie w swoim imieniu. Słowa brzmią: Przyjmować, znosić i ofiarować. Przyjmować cierpienie, znosić je cierpliwie, po chrześcijańsku, w zjednoczeniu z Chrystusem, który się za nas ofiarował na krzyżu, ofiaruje w Eucharystii i żyje w Kościele. I w końcu ofiarować swoje cierpienie Bogu po to, aby Królestwo Boże było coraz bardziej widziane na ziemi, a także ofiarować je za zbawienie świata, za Kościół, Ojczyznę i Ojca świętego. W tych trzech słowach i w tych trzech postawach wyraża się właśnie nadzieja. I za nią wam dziękuję. Wy uczycie nas właśnie tego, że pierwszą reakcją na cierpienie nie musi być  bunt i ucieczka, porzucenie tego wszystkiego, co dotychczas było fundamentem życia, zanegowanie siebie w swoich dotychczasowych wyborach.  Wy mówicie: w cierpieniu nie trzeba uciekać. Przeciwnie: w cierpieniu można się zatrzymać. Przyjąć je, znosić po chrześcijańsku i ofiarować w konkretnym, dobrym celu! Powtarzacie jako swoje słowa św. Matki Teresy z Kalkuty, która mówiła: ”Jeśli to przyniesie Ci chwałę, jeśli da Ci choć trochę radości, Panie Jezu, jeśli dusze zostaną przyprowadzone do Ciebie, jeśli moje cierpienia zaspokoją Twoje pragnienia z krzyża, oto jestem Panie, z radością akceptuje wszystko. Do końca życia będę uśmiechać się do Twojej ukrytej twarzy”. W ten sposób w swoim cierpieniu „przekraczacie siebie” jak pisał czterdzieści lat temu św. Jan Paweł II w Salvifici Doloris: "Cierpienie jest jednym z tych punktów, w których człowiek zostaje niejako «skazany» na to, ażeby przerastał samego siebie - i zostaje do tego w tajemniczy sposób wezwany”. Jak wiemy za kilka miesięcy rozpocznie się w Kościele Wielki Jubileusz Odkupienia. Jego hasło i jego temat  brzmi: „Pielgrzymi nadziei”. Albo jest się pielgrzymem nadziei, albo włóczęgą rozpaczy. W Bulii zwołującej ten Jubileusz papież Franciszek, nawiązując do kotwicy, jednego z biblijnych symboli nadziei (por. Hbr 6, 18-20) napisał: „Obraz kotwicy jest sugestywny, aby zrozumieć stabilność i bezpieczeństwo, jakie mamy pośród wzburzonych wód życia, jeśli polegamy na Panu Jezusie. Burze nigdy nie mogą zwyciężyć, ponieważ jesteśmy zakotwiczeni w nadziei łaski, która jest w stanie uczynić nas żyjącymi w Chrystusie, przezwyciężając grzech, lęk i śmierć. Ta nadzieja, znacznie większa niż satysfakcje każdego dnia i poprawa warunków życia, przenosi nas ponad próby i zachęca, byśmy szli, nie tracąc z oczu wielkości celu, do którego jesteśmy powołani – Nieba (…). Pozwólmy, by od teraz pociągnęła nas nadzieja i pozwólmy, by przez nas stała się zaraźliwa dla tych, którzy jej pragną. Niech nasze życie mówi im: „Ufaj Panu, bądź mężny, niech się twe serce umocni, ufaj Panu!” (Ps 27, 14). Niech moc nadziei wypełnia naszą teraźniejszość, w ufnym oczekiwaniu na powrót Pana Jezusa Chrystusa (…)”. Słowo Boże, które Kościół daje nam na tę sobotę, choć – jak to w dni zwykłe okresu liturgicznego, nie jest komponowane ze sobą, ale czytane po kolei – dziś bardzo się ze sobą spotyka. Także ono jest o nadziei. Oto prorok Amos, który w bardzo bezkromromisowy sposób stawał w obronie ludzie cierpiacych: duchowo i fizycznie, upominał się o nich wobec króla, kapłanów, sędziów, urzędników, dziś mówi im wszystkim, i także nam: cierpienie nie jest ostateczne. Żadne i nigdy!  Szałas Dawidowy, który upada, zostanie podniesiony. Zostaną zamurowane jego szczeliny, podźwignięte ruiny. Ludzie zajmujący się rolą będą mogli obsiewać, a potem zbierać. I to w obfitości. Zniszczone miasto będzie odbudowane, będą winnice i ogrody. Ludzie będą szczęśliwi. W radości będą pić wino (por. Am 9, 11-15). To nie jest tania pociecha, to nie są jakieś duchowe gilgotki, przykładanie plastrów uśmierzających ból, które jednak przyczyny bólu nie likwidują, bo gdy przestaną działać – ból wraca. To jest nadzieja, czyli pewność wynikająca z wiary, że ostateczne Słowo w historii świata i w historii każdego człowieka, należeć będzie do Boga. A On jest Życiem, a nie śmiercią, Wyzwoleniem, a nie niewolą, Światłem, a nie ciemnością, Pokojem, a nie udręką, Błogosławieństwem, a nie przekleństwem. O tym samym mówi Ewangelia (por. Mt 9,14-17), o czasie radości, która płynie z obecności Pana, Oblubieńca, Chrystusa. Tam, gdzie ludzie - już tu na ziemi - otwierają się na Jego obecność, tam doświadczają radości, nawet pomimo przeżywanych trudów. Dzielenie się tym doświadczeniem papież Franciszek we wspomnianej Bulli uważa za jedno z najważniejszych zadań na czas Jubileuszu. „Konieczne jest zatem zwrócenie uwagi na wiele dobra obecnego w świecie, aby nie ulec pokusie przekonania o byciu pokonanym przez zło i przemoc”, pisze Franciszek.   Jednak radość ze spotkania z Oblubieńcem w pełni możliwa będzie dopiero wówczas, gdy nastapią wieczne Gody Baranka (por. Ap 21,9nn), na które przyjdziemy w całkowicie nowych, niepołatanych szatach. Nasze istnienie będzie wtedy niczym nowy bukłak. Wtedy, jak czytamy w Księdze Apokalipsy, nie będzie łez, chorób, cierpień, krzywd i nieszczęść. ”Ani żałoby, ani krzyku, ani trudu już [odtąd] nie będzie” (Ap 21,4). Nie będzie też potrzebna wtedy nadzieja. Nie będą potrzebni pielgrzymi nadziei, bo wszyscy już dotrą do celu. I wszystko wypełni miłość. Spełnią się słowa śpiewanego przed chwilą Psalmu. Łaska i wierność spotkają sie wtedy całkowice ze sobą. Ucałują się sprawiedliwość i pokój(...). Pan sam szczęściem obdarzy (por. Ps 85.9.11-14). Siostry i Bracia, dzisiejsza pielgrzymka jest także okazją, by podziękować tym wszystkim, którzy opiekują sie chorymi. Pomagają im przyjąć, znosić i ofiarować swoje cierpienia. Czeski ksiądz, teolog i publicysta Tomasz Halik, opowiada w jednej ze swoich książek, jak to znalazł się kiedyś w indyjskim Madrasie. Najpierw, w klimatyzowanych i pachnących salach, wygłosił serię pobożnych odczytów na temat istoty chrześcijaństwa, potem modlił się w tamtejszej katedrze przy relikwiach Apostoła Tomasza i wreszcie został zaproszony przez organizatorów jego pobytu, by odwiedził jeden z sierocińców. I tak opisuje swoją wizytę: „W łóżeczkach, które przypominały klatki dla drobiu, leżały małe opuszczone dzieci z brzuszkami opuchniętymi od głodu, o szkielecikach powleczonych czarną nierzadko zaognioną od ran skórą. W korytarzach, które zdawały się nie mieć końca, patrzyły na mnie zewsząd ich gorejące oczy i wyciągały się ku mnie ich różowe dłonie(…). Czułem się podle, chciałem uciekać nie  tylko z tego miejsca, ale w ogóle z Indii, ba z całego naszego świata i jak Iwan Karamazow zwrócić Bogu bilet. Ale właśnie w tym momencie usłyszałem gdzieś, z głębi mego serca zdanie, które przed chwila czytałem w Ewangelii: dotknij ich ran, a potem raz jeszcze: podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku (por. J, 20,27)”.  I konkluduje tak: „Przecież nie mogę wierzyć, jeśli nie będę dotykać ran i udręk tego świata, albowiem wszystkie bolesne rany, cała nędza świata i ludzkości to rany Chrystusa. Nie mam prawa wyznawać Boga, jeśli nie traktuję poważnie bólu swoich bliźnich. Wiara, która chciałaby zamykać oczy na cierpienie ludzi, jest tylko iluzją.  Wieść o zmartwychwstaniu oznacza przede wszystkim to, że Bóg przyznał się do Ukrzyżowanego, którego ludzie odrzucili”.

O parafii

Przegędza to wioska znajdująca się pomiędzy Rybnikiem a Leszczynami. Nazwa miejscowości została umieszczona wśród kilkudziesięciu osad obciążonych dziesięciną na rzecz Kolegiaty Św. Krzyża w Opolu. Sam kościół do rangi kolegiackiej został podniesiony w XIII wieku, ale wykaz zobowiązań poszczególnych wsi znamy dopiero z XVII-wiecznego transumptu. Parafia przegędzka jest jednak dużo młodsza ? istnieje bowiem od 1973 roku. Przegędza początkowo była związana z parafią rybnicką, która w szczytowym okresie swojej działalności skupiała 25 miejscowości, a w późniejszym okresie, aż do 1973 roku, z parafią leszczyńską św. Andrzeja Boboli. Msze św. odprawiano wówczas w małej, przydrożnej kaplicy.
Wierni z Przegędzy - wówczas wspólnoty liczącej zaledwie 1200 osób - mieli jednak ambicje, by zbudować własny kościół. Droga do Leszczyn zajmowała bowiem od 20 do 35 minut.

Liturgia

Podcast

Wiadomości

Zasady przetwarzania danych

Dotyczące danych z formularza wysyłanych ze strony.

Dane z powyższego formularza będą przetwarzane przez naszą firmę jedynie w celu odpowiedzi na kontakt w okresie niezbędnym na procedowanie przekazanej sprawy. Podanie danych jest dobrowolne, ale niezbędne do przetworzenia zapytania. Każda osoba posiada prawo dostępu do swoich danych, ich sprostowania i usunięcia oraz prawo do wniesienia sprzeciwu wobec niewłaściwego przetwarzania. W przypadku niezgodnego z prawem przetwarzania każdy posiada prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego. Administratorem danych osobowych jest Parafia Podwyższenia Krzyża Świętego w Przegędzy , siedziba: 44-238 Przegędza, ul. Mikołowska 61a.